Z dedykacją dla wszystkich, którzy wchodząc
na bloga zatytułowanego "Guns N' Roses w Krainie Puchatych Tęczy" zastanawiają
się, czy to będzie schiza xD
- A oto i jest nasza nowa przezajebista siedziba - oznajmił
z dumą Steven, prezentując kolegom działkę (tu: ogródek działkowy). - Znaczy
się prawie nasza, no ale zawsze.
Działka wyglądała jak typowa działka, nic specjalnego.
Trochę podwiędniętych kwiatków, dużo trawy, jeszcze więcej chwastów. Na środku
mieściła się altanka, która lata swojej świetności przeżywała podczas wojny i najprawdopodobniej
mniej więcej wtedy była ostatnio używana (nie to żeby dla kogoś z tu zebranych
był to problem). Prowadziła do niej żwirowa ścieżka, usypana zapewne dla
świętego spokoju przez jakiegoś
nieszczęśnika, którego żona wolała hodować ogórki niż gotować obiady. Zainteresowanie
mógł jedynie wzbudzać krasnal ogrodowy. Bo to nie był jakiś tam zwykły krasnal. Ten wyglądał jak metal.
- No i git - stwierdził Slash, przechodząc przez furtkę.
- No nie?- rozpromienił się Steven. - Tylko musimy uważać
na...
Nie dokończył, bo przerwał mu dziki wrzask Axla, wykopującego
drzwi do altanki. Wypadły od razu.
- Altankę - dokończył blondyn. - Żeby jej nie zdemolować -
dodał, po czym machnął lekceważąco ręką. - Naprawi się to potem.
Na te słowa Axl zareagował wybuchem śmiechu. Złowieszczego.
Takiego, który sugerował, że nie tylko nie ma zamiaru się przejąć, ale wręcz
dołoży wszelkich starań, żeby jeszcze pogorszyć sytuację.
- Sam sobie naprawisz - rzucił. - Jak dla mnie może sobie
tak zostać, przecież to nie moje.
Został zignorowany, bo dokładnie w tym samym momencie Duff
znalazł zardzewiałego gwoździa.
- O jacież w dupę! - wykrzyknął uradowany. - To nie może być
przypadek, na pewno nie! Chłopaki - uniósł przedmiot. - Oto jest zalążek mojej
nowej kolekcji!
- Kurwa - mruknął Slash. Kiedy Duff po raz pierwszy
przyniósł do domu boczne lusterko z samochodu (który miał wypadek dwie ulice dalej)
i oznajmił, że będzie coś takiego zbierał, wydawało mu się to urocze. Ale teraz
miał już dosyć wszystkich tych bezużytecznych przedmiotów, stworzonych chyba tylko
po to, żeby ludzie pokroju McKagana mogli wkurzać innych.
- Ej, Adler! Ja nie wiem czy ty wiesz, ale w tej naszej
nowej, przezajebistej siedzibie jest aż jedna wersalka i to w dodatku w średnio
dobrym stanie technicznym i jeden stół, o dziwo nawet nie połamany. – Mruknął
jak zwykle zadowolony z życia Izzy, zaglądając do wnętrza altanki.
- Pierdolisz! – Wrzasnął Slash z niedowierzaniem i odepchnął
Stradlina na bok, by samemu rzucić okiem na wyposażenie domku. Odetchnął z
ulgą, kiedy zobaczył, że Izzy jak zwykle przesadzał. – Jest jeszcze taboret z
wyłamaną nogą, debilu.
- Zamawiam wersalkę! – Axl, który w międzyczasie wlazł do
środka przez okno (oczywiście uprzednio, mimo protestów Stevena, wybijając szybę)
rozwalił się właśnie na jedynym meblu, na którym dałoby się tu spać w miarę
wygodnie.
- A ja zamawiam podłogę! Muszę mieć najwięcej miejsca, bo
mam ogromną kolekcję gwoździ, którą przecież gdzieś muszę trzymać. – Duff
wyciągnął się na betonowej posadzce, ze stopami wystawionymi za próg, bo już
się nie zmieściły.
- Będziesz trzymał tego głupiego gwoździa na podłodze i
tylko dlatego nie będę miał gdzie spać?! To w takim razie ja zamawiam ten taboret
i chuj wam wszystkim w dupę. – Slash usiadł na stołku z miną obrażonego pięciolatka,
po czym wylądował na zdezorientowanym McKaganie i jego zardzewiałym gwoździu,
kiedy krzesełko rozjechało się, wyłamując przy tym trzy pozostałe nogi. Axl parsknął
śmiechem i po chwili oberwał w twarz burakiem.
- Mówiłem, żebyście nie demolowali! – Steven stał za oknem, z
całym naręczem buraków, marszcząc przy tym groźnie brwi. Izzy chichotał, na
widok miny Rudego, a Slash łkał rozpaczliwie, kiedy Duff próbował jak najdelikatniej
wyjąć mu z tyłka swoją kolekcję gwoździ.
- Ekhem... - usłyszeli nagle za sobą. Wszyscy odwrócili się
jak na zawołanie. Głos należał do mężczyzny w średnim wieku, który przyglądał
się im z mieszaniną zainteresowania, przerażenia oraz dezorientacji. Innymi
słowy, znak zapytania zamiast twarzy. Stojąca obok kobieta rozglądała się wokół
ze zgrozą, żeby ostatecznie wlepić w swojego męża spojrzenie wyrażające
nadzieję, że pomylili adres. Tylko dziesięcioletnia dziewczynka wydawała się
być zupełnie obojętna.
- Eee... Cześć tato, cześć mamo - rzucił Izzy, zastanawiając
się, o co tu chodzi i co ma znaczyć ta niespodziewana wizyta. Nie to żeby go to
interesowało, nic z tych rzeczy.
- To są twoi rodzice? -zdziwił się Slash. - O
kurwa... Kurwa! - wrzasnął nagle, bo Duff, korzystając z jego chwilowej
nieuwagi, w końcu uwolnił swojego gwoździa, którego teraz przytulał z
największą czułością, na jaką było go stać. Zgorszony wyraz twarzy rodziców
Izzy'ego sugerował, że nie była to najodpowiedniejsza reakcja. - Znaczy... Dobry.
Ojciec Izzy'ego tylko pokręcił głową, najwyraźniej zdając sobie
sprawę, że i tak nic nie zdziała.
- Jeff... - zaczął.
- Izzy - poprawił brunet odruchowo.
- Niech ci będzie. My z mamą wyjeżdżamy - poinformował.
- Spoko - wzruszenie
ramion potwierdzało, że Stradlin nie ma nic przeciwko.
- Czyli się zgadzasz? - upewnił się szybko pan Isbell.
Coś tu było nie tak. Przecież nie pytaliby go o zgodę na
wyjazd. Pewnie sam by na to wpadł, gdyby choć przez chwilę pomyślał.
- A dlaczego miałbym się nie zgodzić? - zapytał bez cienia
podejrzliwości, ale z wyraźnym zdziwieniem.
- Świetnie! No, to bawcie się dobrze, tylko pamiętaj, że
Daisy musi chodzić do szkoły.
- Eeee….? – Zapytał Izzy niezbyt inteligentnie,
wytrzeszczając oczy na siostrę, która już zdążyła pogrążyć się z nieco
zaskoczonym Stevenem w bardzo poważnej rozmowie na temat leczniczych
właściwości buraków. Kiedy wreszcie oprzytomniał (na miarę swoich możliwości
oczywiście), jego rodziców już dawno nie było na działce, ani nawet w mieście.
Początkowo machnął na to ręką, ale kiedy został znienacka ugryziony w łydkę po
wejściu na trawnik, złapał Daisy za rękę i nie bacząc na nic wystawił ją za furtkę
od działki z gorącą nadzieją, że ktoś ją sobie zabierze. I rzeczywiście, już po chwili marzenie Stradlina się spełniło. Poniekąd. Nie
przewidział on tego, że tym miłosiernym frajerem, który się zdecyduje na tak
ekstremalny wyczyn jak przygarnięcie jego młodszej siostry, będzie Steven Adler.
Tym sposobem Daisy Isbell, ku rozpaczy brata, stała się kolejnym mieszkańcem
ogródka działkowego cioci Marthy.
- A tutaj posadzimy kolendrę, dobrze? – Dziewczynka
tarmosiła nogawkę spodni Stevena, który chodził za nią po całym ogródku wysłuchując
rozmaitych uwag w stylu „wiedziałeś, że pomidorów i ogórków nie powinno się
jeść razem, bo ogórek zabija witaminę C zawartą w pomidorach?” czy „naprawdę nie
rozumiem ludzi, którzy nie poddają odpadów segregacji, a ty?” z nieprzeniknionym
wyrazem twarzy. Axl nie odzywał się do Adlera, bo sina buła pod okiem, ślad po
uderzeniu buraka-mściciela, wciąż boleśnie dawała o sobie znać. Obserwował więc
tylko tą dwójkę z rządzą mordu wypisaną na twarzy. Nie zdawał sobie jednak
sprawy, że sam również jest obserwowany. Zresztą nie tylko on, wszyscy
nieświadomie stanowili obiekt permanentnego zainteresowania ukrytej w krzakach
Mabel.
- No proszę... - mruknęła dziewczyna do siebie, ale trudno
powiedzieć, co konkretnie miała na myśli. Za to trzeba przyznać, że w jej
notesie przybyło zapisanych stron, a nastolatka zapisywała tylko najistotniejsze
fakty. Oraz każde słowo wypowiedziane przez któregokolwiek z jej idoli. -
Wygląda na to, że będzie ciekawiej niż podejrzewałam...
***
Kiedy wieczorem Duff śpiewał kołysankę swojej ogromnej kolekcji
gwoździ, liczącej aż jednego gwoździa i jedną ułamaną śrubkę, którą znalazł w
szczątkach taboretu Slasha (który leżąc na stole wsłuchiwał się w słowa
śpiewane przez McKagana i machał rozkosznie stópką w takt melodii), nie
spodziewał się jeszcze w jakie przedziwne wydarzenia zaobfituje ich pierwsza
noc w nowym domu. Nie spodziewał się tego też rozwalony na „swojej” wersalce
Axl, przeglądający po raz dwudziesty to samo pół Playboya. W posiadaniu drugiej
połówki był Steven, a że przypadła mu akurat ta część z rozpiską co jest na
której stronie i kawałkiem jakiegoś artykułu, miał przynajmniej co poczytać na
dobranoc śpiącej na jego kolanach Daisy. Kiedy tylko dziewczynka zasnęła, Izzy
wyciągnął się wygodnie na trawniku przed altanką i mając za towarzysza jedynie Skrzata
Adama, z błogą miną oddawał się cowieczornemu rytuałowi wciągania nosem białego
proszku, który bynajmniej nie był mąką. Kiedy dzwon na wieży pobliskiego kościoła
wybił północ, cała piątka dawno już spała. W każdym razie wszystko na to wskazywało.
Oni jednak, choć oczy mieli zamknięte, włosy rozczochrane (bardziej niż zwykle),
a buźki zaślinione, przeżywali właśnie największą przygodę swojego życia. Ramię
w ramię kroczyli po puchatym podłożu o konsystencji waty cukrowej, a wokół nich
brykały jednorożce i pegazy, tu i tam rozpościerały się majestatycznie tęcze, gdzieniegdzie
kłębiły się małe, błękitne chmurki. Nawet Steven otworzył szeroko usta ze
zdziwienia, kiedy zza jednej z nich wyszedł jednorożec, który… Przedstawił się.
- Jestem Eustachy, Wasz przewodnik. Proszę trzymać się grupy
i w razie jakichś nagłych wypadków klasnąć dwa razy. – Powiedział bardzo
formalnym i znudzonym tonem, po czym ruszył przed siebie, potrząsając zadem. –
Aha. – Odwrócił się jeszcze, kiedy o czymś sobie przypomniał. – Witajcie w
Krainie Puchatych Tęczy…
Będę pierwsza!
OdpowiedzUsuńBoziu, Duffy jest przeuroczym debilem <3 Slash to Slash. Steven rzucający burakami-mścicielami mnie rozwalił. Axl oberwał. Hehehe :3 A Izzy to Izzy, w wydaniu "whatever". Jak zawsze. Zaskoczeniem była tu jego siostra O.o I ONA MĄDRZE MÓWI. Do tego pomidory najlepiej sadzić w pobliżu owoców, nie warzyw. A kolendra musi mieć dużo słońca. Można nią też ozdabiać rabaty...
Wróć.
Zresetuj system.
PODOBA MI SIĘ <3 Czekam na dalsze schizy, pozdrawiam!
~Sadzonkowy Geniusz
Piszę ten komentarz 2 raz, bo mi się psuje interenet -.-
OdpowiedzUsuńPonieważ mam zwyczaj pieprzenia w komentarzach, wygląda to bardzo brzydko i to jest strasznie zUe, napiszę co mam do napisania w punktach:
1) Axl. Słodki psychopata, który na obrazku w zakładce "bohaterowie" wygląda jak nieśmiały morderca. I te jego kapcie z króliczkami *.* Kupię sobie takie i na dowód pokażę zdjęcie!
I ta logika: "nie moje, mogę zepsuć". Mordercze spojrzenie, złowieszczy śmiech... Mój skurwielek. Ale logika to moja. Uwielbiam go!
2) Kolekcja gwoździ Duffa... Chyba zacznę zbierać, to się powymieniam. Zawsze chciałam śrubę z zepsutego tabortu Slasha!
3) Niekumaty Izzy <3 Chyba to nie potrzebuje komentarza :)
4) Jednorożec Eustachy to w moich wyobrażeniach jest jakiś znudzony życiem w Krainie Puchatych Tęczy... Eustachy to takie zajebiste imię, że ojej.
5) To jest tak zajebiście ładne, że aż się wzruszyłam *o*
Yh, na zakończenie dodam, że ja chcę WIĘCEJ, że ty Lizeloto się nie znasz, bo twoje powiadomienie było tak wspaniałe, że z wrażenia i zachwytu prawie umarłam przed przeczytaniem rozdziału i że was kocham ^.^
I przepraszam za głupiii komentarz. Ale jak na to popatrzeć, to to dlatego, że ja jestem głuuupia. Przykre :(
Nie zanudzam już, bo przecież pewnie wiecie, że to jest zajebiste.
Z pozdrowieniami dla wszystkich z Krainy Puchatych Tęczy!
Dobra, zanim zacznę...hahahaahhahahahahahahahahahahahahahahaahhaahhahahahahaha, jebłam xD Ale dobra.
OdpowiedzUsuńGenialne jest to! GENIALNE NO! Steven jest tu takim organizatorem jakby, nie? A Axl totalny psychopata a Duff? Duff, czuły opiekun kolekcji GWOŹDZIA i śruby :D ta kołysanka musiała być urocza, prawda *.*? Izzy i jego rodzice, haha xD I siostra która polubiła Adlera! Ahahah i jeszcze ten rytuał z nie mąką :D No i oczywiście jednorożec Eustachy! Dziękuję za dedykację, bo ja też tu wchodzę ;D No i bomba, tak ogólnie! Super, czekam na więcej i powiem, ze właśnie napisałam najdłuższy i najbardziej powalony komentarz w życiu :D
PS. Wyciąganie gwoździa z tyłka Slasha, zawsze SPOKO :D
A ja już myślałem, że to ja jestem najbardziej powalony z całej blogowej rodziny. Nie no genialne opowiadanko. Czy mi się wydaje czy Duff i Steven zamienili się mózgami? Bo jakoś do Duffika nie pasuje mi kolekcja gwoździ ale nie ważne i tak jest genialna. Slash jak zwykle zadowolony z życia i mający swój świat. Axl psychopata jak się patrzy a Izzy jak to Izzy wycofany i żyjący w swoim wyalienowanym świecie. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Bo coś mi się wydaje, że będzie równie genialny jak ten.
OdpowiedzUsuńReno vel Slashud
Skąd wiedziałyście, że mój zryty mózg nie przetworzy informacji i będę się zastanawiała, dlaczego chłopaki zamierzają mieszkać w woreczku hery? o.O
OdpowiedzUsuńW sumie, to chyba lepiej, żebym hodowała ogórki, bo gotowanie obiadów w moim przypadku trąca o o zamach na życie swoje jak i innych domowników... Tak, tak... To ja byłam żoną nieszczęśnika od żwirowej ścieżki, ale dopiero teraz się zorientowałam :)
Złowieszczy śmiech Axla - me gusta :D Ja wiedziałam, że ciocia Martha nie wyjdzie cało z tej historii.
Boże, Boże, Duff z opowiadania na opowiadanie jest coraz bardziej genialny <3 Chyba przełamię stereotypy i napiszę opowiadanie o mądrym McKaganie i durnym Izzym! xD O tak... To by było wyzwanie!
Mabel... Mrau, ona będzie niesamowita! Już się z nią utożsamiam! Wyobrażacie sobie, co by było, gdybyśmy mieszkały w Los Angeles (i mówię tu o wszystkich blogowych artystkach :D), znały się i znały Gunsów przed rozpoczęciem kariery? Wszystkie siedziałybyśmy w tych krzakach, kurwa!
STÓPKA SLASHA <3 Awwwwwwwwwwwwwww :3
Duffy śpiewający swojemu gwoździowi (?). <3
OdpowiedzUsuńTo było tak zajebista jak tylko może być zajebiste Gunsowe opowiadanie. :D
Kocham tego Izzy'ego. U mnie jest jakby trochę bardziej opiekuńczym bratem. XD
Wystawienie siostry za płot po prostu mnie powaliło.
Cóż mogę dodać? No, podobało mi się jak cholera! ; )
Hahahaha, jak teraz Wam coś napiszę to jebniecie razem ze mną, a więc:
OdpowiedzUsuńNie było mnie cały dzień praktycznie w domu, dzisiaj miałam cholernie zakręcony dzień, późno spałam, wcześnie wstałam, ciągle gdzieś kurwa latam, nowe liceum i takie pierdoły.
Otóż stwierdziłam, że chociaż mi się oczy zamykają, a jutro mam kurwa na zerówkę (7.10, macie taką godzinę na zegarku? bo ja nie, ale słyszałam że to przed 8) przeczytam to, bo nie mogę na później odkładać.
I tak przysypiałam trochę, bo już nie ogarniam co się dzieje i w pewnym momencie skapnęłam się, że jest jakaś akcja z Daisy, a że wcześniej się troszkę wyłączyłam to myślałam, że Daisy to pies i dlatego Stevenowi tak dobrze się z nią rozmawiało. A teraz będzie najlepsze. Rozbudziłam się, czytam dalej
' Początkowo machnął na to ręką, ale kiedy został znienacka ugryziony w łydkę po wejściu na trawnik, złapał Daisy za rękę i nie bacząc na nic wystawił ją za furtkę od działki z gorącą nadzieją, że ktoś ją sobie zabierze. I rzeczywiście, już po chwili marzenie Stradlina się spełniło. Poniekąd. '
A ja do siebie 'Kurwa, pewnie hycel ją zapierdolił!'
Potem się skapnęłam, że to dziecko.
Więc przepraszam za moje niedysponowanie umysłowe, ale cóż. Cudowne jesteście, kocham Was i w ogóle!
to jest psychodeliczne i dlatego to uwielbiam *.* jebłam gdzieś przy opowieści o kolekcji Duffa, a dalej to już turlałam się po podłodze XD Duff śpiewający kołysankę dla gwoździa, najs hahaha. jak ogarnę linki to oczywiście Was dodam, a co nie będę chamska. w ogóle to jest takie cukierkowe i przez ten dziwny, psychodeliczny sen to mi się kojarzy z Beatelsami, więc...no nevermind. ROZPIERDALACIE SYSTEM! *____*
OdpowiedzUsuńkocham was za to opowiadanie! wiecie ,że jesteście genialne? pewnie wiecie. ale do rzeczy.
OdpowiedzUsuńświęty Grohlu, słodki Cobainie *.* kolekcja gwoździ Duffa i on śpiewał jej kołysankę, omg! jakież to musiało być urocze.
huehue, jebłam na ''eee...?'' Izzy'ego, a potem to już co chwilę wybuchałam śmiechem, nawet mi łezka poleciała o.O
no nic, jak ogarnę (znowu) polecane to oczywiście was dodam :3
Już kocham to opowiadanie! (jak z resztą wszystko co piszesz, no teraz to piszecie ;d) ale jestem tu głównie po ty by zaspamić wam komentarze i ogłosić że u mnie nowy rozdział :D http://fuckingroses.blogspot.com/b/post-preview?token=TDbC6zkBAAA.YKOAd3U78mZmn_INqc9Oiw.Ps1-j56Gz5pWwCmL9JO9fA&postId=870026791436551008&type=POST
OdpowiedzUsuńZaczęłam coś nowego. Mam nadzieję, że wpadniesz i zostawisz coś po sobie. ;)
OdpowiedzUsuńhttp://lets-go-to-bed.blogspot.com/
Przepraszam za mój zajebisty refleks, ale piszę, żeby paśčprzed tym oto dziełem na kolana, bo kocham Stevena, kocham Duffa i jego kolekcje (nawet te wyimaginowane), kocham Izzy'ego i jego zajebisty rozpęd (rodziców nie było w mieście xD), kocham Axla, jego wersalkę i połówkę playboya, kocham też Slaha z gwoździem (i ewentualnie bez) w dupie. Metal Adam to spoko ziom, tylko jakiś małomówny, no :(( Ale... Wiem! Udaje, skurwikłak, hehe. Pozuje, żeby potem pod osłoną nocy ukraść Duffową kolekcję i się wykolczykować, chuj jeden. -.- Nie polubiłam go, nie. Nie. D:
OdpowiedzUsuńMapke jest dziwna a Eustachy to zaiste bóg <3
Chujnia z patatajnią u mnie, więc dawać kolejny, błaaaaagaaaam!!!! :< wtedy jebnę pożądny komentarz, obiecuję. :33
Nominowałam Cie do LBA (nie chcę nakręcać spirali, więc możesz zignorować ten komentarz).
OdpowiedzUsuńSzczegóły u mnie: http://in-the-world-of-rock.blogspot.com/2014/05/liebster-blog-award-2-d.html