wtorek, 7 sierpnia 2012

PROLOG


PROLOG

- Drake, wylatujesz - Jake wciąż wpatrywał się w swojego pracodawcę, ale wyraz jego
twarzy zmienił się diametralnie. Kiedy dowiedział się, że jest wezwany do biura szefa, był
przekonany że usłyszy wiadomość o swoim natychmiastowym awansie. W czym, rzecz jasna,
nie byłoby niczego dziwnego. A tu nagle takie coś. Może to tylko żart?
- Ale... Ale panie szefie! Nie może mnie pan zwolnić! - Mężczyzna uniósł wysoko krzaczaste
brwi.
- Nie mogę? A... czemu?
- Bo mam na utrzymaniu rodzinę! - Lekceważące machnięcie ręki. - Bo poświęciłem tej pracy
całe moje życie! - Kolejne machnięcie - Bo mój wujek był tu kiedyś asystentem dyrektora... -
Zgrzytnięcie zębów - Bo... Mam pomysł na świetny artykuł? - Błysk zainteresowania w
wąskich oczach, skrytych za grubymi szkłami, stał się dla Drake'a ostatnim promyczkiem
nadziei. Światełkiem w tunelu. - Całą, dłuuugą serię artykułów. - Zakończył powoli i dobitnie,
akcentując każde kolejne słowo.
- Mów dalej - zachęcił go szef.
- Eee... - Jake zawahał się na ułamek sekundy, ale zaraz otrząsnął się i kontynuował. -
Naprawdę długą serię artykułów... Tak długą jakiej jeszcze nie było. A nawet dłuższą.
- Konkrety poproszę.
- Konkrety, tak? Konkrety... No właśnie miałem mówić o konkretach - zapewnił. Szef
westchnął zniecierpliwiony.
- Czekam.
- No więc... To będzie taka długa seria artykułów o... Zespole rockowym.
- Zespole rockowym? - powtórzył szef.
- Dokładnie! Znanym zespole rockowym. Czyż to nie jest genialne?
- Ostatnia szansa, Drake. Ale wiedz, że mam cię na oku. Jeśli coś spartaczysz, wylecisz
stąd z prędkością światła. W następnym numerze chcę pierwszy odcinek. Tylko to musi być
coś świeżego. – Mężczyzna przymknął oczy, delektując się wizją wyprzedania wszystkich
egzemplarzy tygodnika, o wdzięcznej nazwie „Enter” - Coś, czego jeszcze nie było…

***

Kobieta siedziała przy oknie, rozwiązując prostą krzyżówkę z jakiegoś szmatławego
czasopisma. Jej mąż, wysoki, szczupły mężczyzna chodził nerwowo po pokoju z rękami
założonymi na plecach i po raz kolejny rozważał wszystkie "za" i "przeciw."
- Czy ty nie możesz usiąść, kochanie? Nic tylko podłogę wycierasz, a mądrzejszy od tego nie
jesteś. - Zapytała, poprawiając na nosie druciane okulary. - Skoro już kupiliśmy bilety, nie ma
co się zastanawiać. Daisy nie jest już dzieckiem, poradzi sobie. No i pamiętaj, że nie będzie
sama. – George mruknął coś niezrozumiale pod nosem i podrapał się po łysiejącej głowie.
- Przecież on jest zupełnie nieodpowiedzialny! Za grosz poczucia obowiązku! Rozpuściłaś
go i wszystko przez to! Jakby tu była jakakolwiek dyscyplina, to by chłopak w domu siedział,
żonę znalazł, a nie! I teraz byśmy sobie mogli wyjechać na wakacje bez zamartwiania się o
przyszłość naszego dziecka! - Wyrzucał z siebie, żywo gestykulując.
- Że to niby moja wina, tak? -kobieta spojrzała na męża groźnie.
- No... - George zawahał się. - Może nie tak do końca.
- Poradzi sobie, zobaczysz. Oboje sobie poradzą. W dodatku to będzie dla niego dobre
doświadczenie. A nuż w końcu dorośnie i zapragnie założyć rodzinę?

- No proszę cię... - mężczyzna zdawał sobie sprawę, że jego żona jest trochę naiwna, w
końcu inaczej pewnie nigdy by jej nie poderwał, ale nie sądził że jest aż tak źle. - On? To ja
już prędzej uwierzę w jakieś UFO czy inne takie. Przecież on się nawet do tego nie nadaje.
Nie pamiętasz jak było?
- Bo dałeś mu zły przykład!
- Mnie do tego nie mieszaj! - Obruszył się mężczyzna, zatrzymując się w miejscu i po chwili
znów ruszył przed siebie, ale teraz zataczał koła w przeciwnym kierunku. - To była tylko i
wyłącznie jego wina!
- Och, nie kłóćmy się, tylko lepiej wymyślmy jak powiedzieć o tym Daisy. Nie mam
pojęcia jak ona na to zareaguje. Ostatnio dziwnie się zachowuje. Ciągle na coś narzeka,
wczoraj mi czytała jakieś głupoty o zdrowym odżywianiu. Ugryzła mnie, jak chciałam ją na
skróty przeprowadzić, bo po trawie się nie depta, no ludzie! - Kobieta pokręciła głową z
niedowierzaniem.
- Też coś! Ona się po prostu wdała w twoją matkę!
- Zostaw mamusię w spokoju!
- No proszę, na mamusię to słowa nie dasz powiedzieć, a na własne dziecko narzekasz, tak?!
- Nie przeginaj, mój drogi, bo zaraz powiem, co myślę o TWOJEJ matce...
- Przestaniecie się kłócić, czy nie?! - Mała, ciemnowłosa główka wsunęła się do pokoju przez
szparę między drzwiami a framugą. Rodzice popatrzyli w osłupieniu najpierw na siebie,
a potem na nią. - No i co się gapicie? W całym domu was słychać. Jestem spakowana,
zawieźcie mnie gdzie macie zawieźć i jedźcie sobie już na te wakacje. A ekologia, to nie są
żadne głupoty. - Burknęła i zniknęła w korytarzu.

***

- Lol, stary, obczaj jaka akcja! - rzucił Ash do telefonu, po którego drugiej stronie tkwił jeden z
jego ziomów. - Normalnie z chaty spierdoliłem, czaisz?
- Hyhy, ale szprycha- jak na Łysego to i tak był dość głęboki komentarz.
- No. Do brachola wbiję. - Ash uważał, że to naprawdę wyjebany pomysł. Zajebanka po
prostu. Slash co prawda ma tak siarską ksywę że żal przy ludziach do niego coś mówić, ale
przynajmniej ma własną chatę. Chyba. No, pod mostem raczej nie kampi w każdym razie.
- A jak brachol będzie ci kazał wypierdalać? - zainteresował się Łysy, co zirytowało młodego
Hudsona.
- Twoja stara kurwa - warknął jak najbardziej w temacie. - I tak do niego wbijam i chuj mnie
jego zdanie obchodzi.

***

W nikłym świetle latarni ulicznej, na jednej z wąskich, brudnych uliczek LA, od dłuższego
czasu stała szczupła postać w długim płaszczu, z lornetką przytkniętą do ciemnych oczu i
obserwowała bacznie wejście do jednego z klubów. Nie drgnęła ani razu, odkąd pojawiła się
w tamtym miejscu. Dopiero, kiedy drzwi, otworzyły się, wypuszczając na chwilę na zewnątrz
gwar głośnych rozmów, dźwięki klubowej muzyki i zapach alkoholu, lornetka szybko
powędrowała do obszernej kieszeni płaszcza. Tajemnicza postać, starając się nie rzucać
w oczy, sunęła wolnym krokiem za grupką roześmianych (i rzygających na prawo i lewo)
przyjaciół. Starała się pozostać niewidoczna, co nie było wcale takie znowu trudne, gdyż
tamci byli zbyt zajęci sobą, żeby zauważyć choćby i sunący środkiem ulicy ruski czołg, gdyby
takowy jakoś się tam znalazł. Taki stan rzeczy bardzo jej odpowiadał. Z tej samej kieszeni,

do której trafiła lornetka, wyciągnęła gruby notes i zaczęła pospiesznie notować w nim
dobiegające do jej uszu słowa. Mogła bez najmniejszego problemu robić to idąc, ponieważ
słów tych nie było zbyt wiele, a większość się powtarzała („no i kurwa jak ci kurwa powiem to
kurwa nie uwierzysz”). W dodatku wypowiedzi co chwila przerywał głośny wybuch śmiechu
albo jakiś inny nieciekawy odgłos. Dziewczyna czuła się jak w raju.

***

- Nie nadaje się pani na sekretarkę - mruknęła Abby, przedrzeźniając faceta, od którego
przed chwilą usłyszała te słowa. - I co jeszcze, może mi powiedzą, że do smażenia frytek też
się nie nadaję?! - podniosła ton, a w jej głosie można było wyczuć nutkę histerii.
Szła właśnie ulicą, wracając do domu z kolejnej nieudanej rozmowy kwalifikacyjnej. To
wszystko było zwyczajnie niesprawiedliwe, chociaż nie potrafiłaby uzasadnić dlaczego
tak uważa. Była młoda. Zdolna. Dopiero co skończyła cholerne studia. I nigdzie nie mogła
znaleźć pracy. Jak tak dalej pójdzie, to wyrzucą ją z mieszkania, za które zwyczajnie
nie będzie miała jak zapłacić. A jakby tego było mało, to jeszcze gada teraz sama do
siebie. Podążała w kierunku najbliższego przystanku autobusowego, zastanawiając się
jednocześnie, czy nie lepiej przejść te kilka kilometrów pieszo i zaoszczędzić pieniądze
przeznaczone na bilet i kupić sobie przynajmniej bułkę i nie umrzeć z głodu. Mocno
przesadzała, miała jeszcze trochę oszczędności, ale taka już właśnie była. Zbyt wrażliwa,
trochę nieporadna życiowo, a do tego blondynka. Kiedy właśnie doszła do wniosku, że już
nigdy nie znajdzie pracy, bo kto by zatrudnił taką życiową kalekę, na twarzy rozpłaszczyła
jej się kolorowa ulotka niesiona przez wiatr. Dziewczyna chwyciła ją w dłoń, poprawiła na
nosie okulary o grubych szkłach i wczytała się w treść, którą próbowała jej przekazać słodko
uśmiechnięta kobieta w niebieskiej koszuli wymalowana na owym papierzysku. Z tego co
Abby zrozumiała, poszukiwało się młodej, charyzmatycznej dziewczyny na stanowisko
telemarketerki. To było to. To musiało być to! Ulotki nie uderzają w twarz przypadkowych
przechodniów, o nie! To musiało być przeznaczenie! Dziewczyna okręciła się dookoła,
próbując ustalić swoje położenie, żeby następnie udać się do siedziby firmy, w której czekała
na nią praca.

***

- Ale maaamo! - Wyjęczał chłopak po raz dwudziesty w ciągu ostatnich pięciu minut.
- Przecież wiesz, dziecko, że działka nie jest moja, tylko cioci Marthy. - Odpowiedziała mu
mocno zirytowanym tonem tęga kobieta. Kochany synalek właśnie uwiesił się jej kraciastej
spódnicy i wył rozpaczliwie, próbując zmiękczyć jej serce, tak jak tłuczek, który dzierżyła w
dłoni zmiękczał kotleta. Dobrze wiedział, że na mamusię zawsze to działało i tym razem też
się nie pomylił.
- Dobrze, porozmawiam z ciocią. - Wycedziła w końcu przez zęby, a on w magiczny sposób
stał się z rozpaczającego młodzieńca, młodzieńcem najszczęśliwszym na ziemi.
- Dzięki, mamo. Kocham cię. - Powiedział wzruszony, przytulając ją do siebie i brudząc się
przy tym bułką tartą.
- Nie tak szybko. Wiesz, że ciocia będzie miała na pewno jakieś warunki. - "Warrrunki"
rozbrzmiało złowrogo w główce chłopaka, ale że nie miał on w zwyczaju zbyt długo
pozostawać w stanie nie-szczęścia (tudzież szczęścia utajonego), zaraz znów uśmiechnął
się szeroko.
- Spokojnie, przecież mnie znasz. Ciocia Martha nie wymyśli na pewno niczego, czego nie

dałoby się jakoś załatwić.
- Tak, znam cię -potwierdziła kobieta. - Aż za dobrze i właśnie dlatego nie wiem, czy to
aby dobry pomysł - jedno spojrzenie w oczy syna kazało jej jak najszybciej zakończyć ten
wywód. - No ale nieważne. Już się przecież zgodziłam, tak?

***

- Słyszał ksiądz, co tam się wyrabia? - zapytała siostra Aurelia, kręcąc głową z dezaprobatą.
- Co ja pytam, oczywiście, że ksiądz słyszał. Chyba cała ulica słyszała.
- Ma siostra na myśli tych młodych ludzi? -upewnił się ojciec Jack, po czym westchnął,
rozkładając ręce w geście bezradności. - Tacy młodzi...
- A tacy zepsuci - dokończyła zakonnica.
Staruszek spojrzał na nią z wyrzutem.
- Nie możemy ich od razu przekreślać, prawda? - zauważył i zastanowił się. - Myślę, że
powinniśmy im pomóc.
- Chce ksiądz tam iść? - siostra Aurelia wyglądała na przerażoną taką ewentualnością.
Najchętniej wyniosłaby się co najmniej kilkaset kilometrów dalej od tych satanistów.
- Taka jest nasza misja.




No okej. Z tej strony Lise i Veronique, czyli kolejna przegenialna Spółka Z (bardzo) Ograniczoną Odpowiedzialnością. A może i nawet Spółka Zuepłnie Nieodpowiedzialna. Wyskrobałyśmy dla Was taki tam prolog do takiego tam ryjącego banię opowiadania. Jeśli zaintrygował Was tytuł, to życzę szybkiego powrotu do zdrowia ;P Kraina Tęczy się pojawi. Mam nadzieję, że macie teraz nagmatwane w główkach i nie wiecie o co chodzi. "Taka jest nasza misja" xD Mam nadzieję, że się podobało xD Czekamy na komentarze :D

17 komentarzy:

  1. O, jakie fajne! :D Znowu dziękuje za powiadomienie :)
    Ogólnie mi się podoba, chociaż... Mam nadzieję, że to będzie... schiza. Bo będzie, tak? Musi! XD
    I najbardziej to mnie chyba ten ksiądz z siostrą rozjebali, bo kiedyś do szkoły prowadzonej przez siostry chodziłam xD
    I przepraszam, że krótko, ale na obozie jestem i na razie nie mam neta na laptopie, a na telefonie niewygodnie mi się pisze :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za pamiętanie o mnie ;D
    Już wiem, że tęczowa przygoda będzie zajebiste i nie mogę się doczekać rozdziału. :D:D
    Informujcie mnie, proooooooszę! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówisz jednorożce, SONN LECI JAK POJEBANA! A czy ja przypadkiem nie jestem pojebana? Oto jest pytanie... o.o
    Coś w stylu "Nie wiem o co chodzi ale i tak jaram się jak pochodnia". I to właśnie lubię. No i chuj że napisałyście dopiero prolog, z którego właściwie nic nie ogarnęłam (Jak to ja :3). Ja i tak to pokochałam całym swoim zasmarkanym serduchem.
    Lądujecie w polecanych ale też w mojej prywatnej liście 5 najlepszych blogów ever (Która właściwie zawiera 7 blogów, ale kto by się tam przejmował xD)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za pominięcie mnie przy informowaniu. Hańba Ci, Morris! (Król Julian jako moje czwarte bóstwo - tytuł pracy magisterskiej xD)
    No... Ale to było taaakie fajne, że Wam, moje drogie, zhańbione Morrisy, wybaczam :)
    Strzelam, że rodzice podrzucą Izzy'emu siostrę prawie umierając przy tym na zawał, Slash dostanie brata-niespodziankę, a ten nieporadny dziennikarz to krewny Axla, bądź innego Duffa i będzie i mi się kręcił koło dupy w poszukiwaniu sensacji, ale i tak nie mam racji, bo to przecież ciężka schiza do zgryzienia jest xD
    A teraz gnam Was dodać do polecanych i to gdzieś na górze, tłustym drukiem, coby się niedoinformowane człowieki (takie jak ja. A nie pokażę palcem PRZEZ KOGO nie jestem poinformowana) połapały w tymże świecie :D To paaaa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ja nieszczęsna, och ja nieradosna, och ja porywcza i objechana! Jakież to było nieprofesjonalne i niepedagogiczne z mojej strony, że tak NIEKONSTRUKTYWNIE objechałam drogą Lizelottę i jej wspólniczkę Veronique (jak na razie bez fajnej ksywki, ale to da się zmienić xD)!
      Niechaj więc ognie piekielne mnie pochłoną (Super... Będę musiała do Lucjana zapieprzać przez pół zakładu, żeby się dokopać do mapek z systemem grzewczym moich kociołków i to przez swoją własną głupotę -.-) i Axl chodzi za mną drażniąc samą twarzą... Niechaj te plagi spłyną na mnie kaskadą, bom zła! Bom zasłużyła swą niekompetencją i gapiostwem. Bom zhańbiła honor Lizelotty i VeroniqueZTrudnymNickiemIBezFajnejKsywki!

      Pokornie błagam o wybaczenie!

      Usuń
    2. Veronique.... "Ciotka Verku/qzz" :] Od biedy mamy skrót bo mi się tegotakiegodługiego nie chcę i nie będzie chciało pisać xD
      Oj wiecie, że mi się podoba ^.^ Nie będę znów Wam schlebiać.! BUNT BUNT BUNT BUNT.! Zero czułości i litości.! ];> Tak więc kierując się nowym ustrojem politycznym baj Puszak- "zero litości i czułości w komentarzach" rzekam....: Toż to jest cudaśne mraśne iwoguuuuuuuuuuuuule <3 :] LofFfFfFciajmy to <3
      Looooooooooooooooooolololololololo xD Puszakowi biję ;3

      I błagam.... wyłączcie antyspam obrazkowy xD

      Usuń
  5. Niezwykle intrygujące opowiadanie :)Niecierpliwie czekam na kolejne rozdziały ^^ Ciekawe czy Abby najdzie wymarzoną pracę. Rozwijasz nam się Veronque :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebioooooooooooooooooooza.
    Nic nie wiadomo, jak na razie przynajmniej, ale i tak zajebiioooza. Ostatnio stało się moim ulubionym słowem i chyba zaczynam go nadużywać.
    Zajebioooooooooooooooooooza.
    Zaje-bioooza.
    Y, oczywiście dodam do moich obsesji. Jak tylko na chwilę wejdę w edycję bloga, a najszybciej to będzie 12, albo jak będę pisać następny rozdział (o ja ZuA mam rozdziały i publikuję po jakimś czasie!). Oczywiście patience będę czekać na 1 rozdział u was. I można mnie zabić, bo dopiero teraz zauważyłam opowiadanie.
    Poprosiłabym o informowanie, ale obserwuję, więc nie trzeba.

    Taki wyszedł nieskładny komentarz, ale łeb człowieka nawala i myśleć się nie da. Nie, nic nie brałam, chyba, że czytanie schiz się liczy. Lubię schizy i mam nadzieję, że trochę schizy będzie *o*
    Obiecuję, że będę ładniejsze komentarze pisać na przyszłość.
    A teraz chyba spróbuję pogrzebać i poszukać jakiejś tabletki na ból głowy. I znowu pierdolę bez sensu i piszę o głupotach.

    Zabijcie mnie. Ale najpierw dajcie przeczytać następne rozdziały tej zajebiooozy.

    Mikaela Castiela

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzień dobry wszystkim ! :D
    Tu Ja ;) tak właśnie sobie pomyślałam, że tu wpadnę bo pewnie coś fajnego sobie tu ot tak znajdę...
    I co ?
    I się nie pomyliłam :D
    Choć tak naprawdę jeszcze nie wiem o co tu biega i z rozmowy dwóch przygłupów przechodzi za jakiś czas do księdza, to nie zmienia faktu, że ja już kocham to miejsce i nie mam zamiaru mu pozwolić płynąć beze mnie i bez moich komentarzy i bez mojego czytania, bo to już by było zupełnie niefajne i ja chcę tu być.
    Tak, wiem... troszkę bezsensu piszę, ale wybaczcie mi, jestem niewyspana ! Musiałam wstać o 9 ! Horror, rozumiecie ?!
    xD
    To do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kraina Tęczy? już was kocham!
    totalnie nie ogarniam o co chodzi z prologiem, mimo to i tak uważam ,że jest zajebisty xd co to ja jeszcze.. aha! proszę o informowanie mnie i czekam na rozdział :>

    OdpowiedzUsuń
  9. Na ile Was znam, to duet zupełnie nieodpowiedzialny I rozwalający system do tego. Cóż… Właśnie czegoś takiego ostatnio szukałam i wreszcie znalazłam. Dobrze mi wrócić do czytania opowiadań tym czymś.
    Wyciągam wnioski – cieszę się iż mój ‘brachol’ jest bardziej wyrafinowany niż brachol Slasha. A Slash – jak odjąć markę, cylinder i włosy – to faktycznie siarska ksywa. Bo co to niby kurwa ma znaczyć? Google translate mówi:
    ciąć pokiereszować rąbać chlasnąć chłostać siec ciachać siekać posiekać pokrajać siepać (cokolwiek autor miał na myśli) poharatać kiereszować zjadliwie krytykować
    Najlepsze zostawiłam na koniec:
    walić na prawo i lewo
    Na pewno o to Slashowi chodziło. Wali na prawo i lewo w każdej sytuacji, nie wiem czy to zauważyłyście. Wali na prawo i lewo laski, wali na prawo i lewo gitarę, wali na prawo i lewo odorem chlewu, wali na prawo i lewo rzygowinami, jeśli wcześniej powalił na prawo i lewo wódką albo whisky… Tak, to jest to, oczy Pana Walę Na Prawo i Lewo ujrzały światło i w ogóle!
    Wiecie, że lubię Slasha? Nawet bardzo.
    Prolog zapowiada coś ciekawego, więc czekam na to, co dokładnie.
    A, zapomniałam, jeszcze coś.
    Lise, musiałaś dodać coś o tematyce religijnej, nie? PIJONA!

    Tymczasem zapraszam wreszcie do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wy Szatańskie Rozpierdalaczki Mózgów Ludzi O Inteligencji Jednorożca... Założyłyście kolejny blog z kolejną Nieodpowiedzialną Spółką i dalej będziecie ryły biednym ludziom mózgi? Gratuluję, właśnie trafiłyście do mego serca <3
    Lizelotto i Veronique... (Diabełu ma rację, przyda się porąbana ksywka :3) życzę wam weny, bo zapowiada się świetna historia.
    Dużo wątków - lubię.
    Gunsi - KOCHAM.
    Księża i zakonnice zbawiające świat, by później skończyć z klasą mojej koleżanki wykrzykując piosenki Slayera - też lubię :3
    Oprócz tego lubię młodzieńców mieszających ludziom w mózgach samym spojrzeniem :D
    Pozdrawiam! ~Geniusz Sadzonek
    (PS. Koleżanka powyżej rozwaliła system ^u^ )

    OdpowiedzUsuń
  11. Nowy blog ? Ciekawy. ;D U mnie jest nowy rozdział , przeczytaj w wolnym czasie , Pozdrawiam . ;d

    OdpowiedzUsuń
  12. No i kolejny blog, na którym nie chciało mi się z powodu braku czasu i chujowego internetu dodawać komentarza. Moje lenistwo zaczyna mnie ostatnimi czasy przerażać. No, cóż, ważne, że w końcu tutaj trafiłam.
    Przeczytałam prolog już dawno, na obozie. Szczerze to prawie nic nie rozumiem, ale to chyba wina mojego nieogaru XD Ale mi się podoba :D Tylko ta siostra mnie przeraża... Przypomina mi podstawówkę i te zajebiste (jeśli ktoś nie zrozumiał to tu jest sarkzam) czasy. Ale w sumie dobrze, że tu jest - po tych sześciu latach naśmiewanie się z zakonnic weszło mi w krew XD
    No, więc, czekam na ciąg dalszy i proszę o informowanie (i tak to robiłyście do tej pory, ale wolę napisać) XD

    OdpowiedzUsuń
  13. http://myhistory-gunsnroses.blogspot.com/ - nowy rozdział zapraszam ; )

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja pierdzielę!!!! Tęńcze i to jeszcze nie byle jakie - PUCHATE, jednorożce i wgl cały ten zajebisty syf to wgl powoduje denaturację białka w mózgu...xdddd Wyrażę swe odczucia równaniem....2x+8,90*7,5(Więcej schizy)* 20log(więcej schizy) :)))))

    "Duff wyciągnął się na betonowej posadzce, ze stopami wystawionymi za próg, bo już się nie zmieściły. " hmmm.... ta noga za progiem coś mi przypomina..xdddd

    OdpowiedzUsuń
  15. Zajebisty prolog <3 już mi się podoba:) no i ta nazwa-po prostu mistrzostwo <3 nie mogę się doczekać co tu się dalej wydarzy :D

    OdpowiedzUsuń